Patron
Patron Szkoły Podstawowej w Strzepczu
Aleksander Labuda
pisarz, nauczyciel i działacz kaszubski
Urodził się 9 sierpnia 1902 r. w Mirachowie k. Kartuz jako syn Antoniego i Antoniny z d. Ruchniewicz. Jego ojciec, który pisał się Labudda (ur. 8 września 1867 r., zm. 7 marca 1964 r.), był listonoszem na poczcie w Mirachowie, matka (ur. 1877 lub 1878) była córką rolnika z Lipusza k. Kościerzyny, ukończyła Gimnazjum Żeńskie w Kościerzynie, prowadziła też karczmę w Mirachowie. Mieli troje dzieci: córki Pelagię i Helenę, które zostały zakonnicami, i syna, najmłodszego z nich.
Antonina Labudda zmarła 3 maja 1904 r., ojciec ożenił się ponownie z Melanią Hinc (ur. 27 lutego 1881 r., zm. 3 maja 1970 r.) i rodzina zamieszkała w Stryszej Budzie, 3 km na wschód od Mirachowa. „Aleks”, jak go nazywano, w 1916 r. ukończył 7-klasową niemiecką katolicką szkołę podstawową, tzw. ludową, w tymże Mirachowie. Miał siedmioro przyrodniego rodzeństwa z drugiego małżeństwa ojca: 2 braci i 5 sióstr.
W jego domu mówiono po kaszubsku, w szkole i w urzędach po niemiecku, a nauka religii i przygotowanie do pierwszej komunii odbywały się w języku polskim, w odległym o 6 km Sianowie. Aleksander Labuda znał więc 3 języki. W latach 1918-20 dokształcał się w j. polskim na kursach w Mirachowie i w Miechucinie. Należał do najzdolniejszych uczniów. Edukację kontynuował w latach 1920-23 w Państwowym Seminarium Nauczycielskim Męskim w Kościerzynie. Tu poznał głębiej sprawy kaszubskie, głównie dzięki kontaktom z „młodokaszubą”, poetą i katechetą, ks. Leonem Heykem, odkrył i ugruntował swą kaszubską tożsamość.
15 lipca 1923 r., po zdanym egzaminie, Aleksander Labuda otrzymał świadectwo dojrzałości, a po wakacjach (1 sierpnia 1923 r.) podjął pracę w zawodzie nauczyciela w Lini. Wkrótce został kierownikiem niewielkiej tamtejszej szkoły, w której pracował do końca 1927 roku. W tych latach angażował się w różne działania społeczne, m.in. sekretarzował kołu Towarzystwa Powstańców i Wojaków w Lini. Lokalni działacze katoliccy spowodowali jego wydalenie z TPiW oraz chrześcijańskiej organizacji nauczycielskiej za „wygłaszanie poglądów komunizujących i antyklerykalnych” i przeniesienie do Zelewa k. Luzina, gdzie szerszej działalności prowadzić nie mógł. W małej szkole w Zelewie pracował do końca marca 1929 r. Opisał ją w swych kaszubskich wspomnieniach. Krótko potem powołano go na ćwiczenia wojskowe, na których jednak prawdopodobnie nie był, choć najpewniej zdobył podstawowe przeszkolenie wojskowe w seminarium, w TPiW, a później w Polskim Związku Zachodnim.
Potem rok pracował w szkole w Skępem k. Chełmży, gdzie go karnie przeniesiono za politykowanie, a z końcem czerwca 1930 r. przerwał pracę nauczycielską i postanowił zająć się działalnością na rzecz Kaszub. W 1928 r. po raz pierwszy spotkał się z dr. Aleksandrem Majkowskim, wydawcą „Gryfa” – czasopisma, które pasjami czytał. Spotkanie to było przełomowym momentem w życiu Labudy i utwierdziło go w przekonaniu o odrębności języka i narodu kaszubskiego. Licznymi przemyśleniami dzielił się z Janem Trepczykiem, sąsiadem ze Stryszej Budy,
młodszym kolegą ze szkoły, a później z Seminarium Nauczycielskiego w Kościerzynie, który również odwiedził wtedy Majkowskiego. Trepczyk był nauczycielem w Miszewie, Labuda go często widywał i razem opracowywali m.in. kaszubską gramatykę. Wspólnie postanowili też założyć Zrzeszenie Regionalne Nauczycieli Kaszubów, aby dla sprawy kaszubskiej pozyskać nauczycieli niezrzeszonych w innych organizacjach nauczycielskich.
18 sierpnia 1929 r. Aleksander Labuda, Jan Trepczyk i Alojzy Stoltmann zwołali nauczycieli do Kartuz na zjazd założycielski Zrzeszenia Regionalnego Nauczycieli Kaszubów. Przebieg jego był bardzo burzliwy. Labuda wspominał, że pierwszy raz w życiu przemawiał wtedy publicznie (po polsku). Było to na rynku w Kartuzach. A w Dworze Kaszubskim przemawiał wtedy m.in. Majkowski. Namawiał do powołania organizacji dla wszystkich chętnych Kaszubów, szerzej niż zawodowo-nauczycielska. I już 1 września 1929 r. ten projekt zaczęto realizować tworząc Zrzeszenie Regionalne Kaszubów (ZRK, w przedwojennej pisowni „Regjonalne” lub „regjonalne”). Formalnie zaczęło ono działać w roku następnym, po zarejestrowaniu przez władze. Przewodzili mu właśnie Majkowski (prezes), Labuda (wiceprezes) i Trepczyk (sekretarz). Ich zwolenników i współpracowników przybywało i szybko zaczęto ich nazywać „zrzeszińcami”. Do głównych działaczy i sympatyków ZRK należeli, oprócz Labudy i Trepczyka, Stefan Bieszk, Feliks Marszałkowski, Jan Rompski, Brunon Sobczak, Ignacy Szutenberg i ks. Franciszek Grucza.
Aleksander Labuda zaczął pracę organizacyjną w ZRK oraz dał o sobie znać jako publicysta. Oficjalnie zadebiutował we wrześniu 1930 r. na łamach „Chëczë Kaszëbsczi”, niedzielnego dodatku do „Dziennika Gdyńskiego”, którego był redaktorem. W pierwszym numerze „Chëczë” Labuda opublikował wiersz Wałë, a w nim swoje credo twórcze i życiowe: „Chcę dlô kraju trvac ë żëc.” Wydano 4 numery tego „dodâvku”, a po jego zawieszeniu nasz bohater krótko pisał w kwartalniku „Bënë ë buten”, gdzie zamieścił kilka wierszy, m.in. cykl 4 utworów Cąg roku. Ten tytuł jednak szybko upadł. Tym niemniej Aleksander Labuda zaczął być znany, a jego słowa „Droga do morza prowadzi przez serca Kaszubów” umieścił na okładce swej broszury Czy Kaszubi są Polakami? działacz regionalny Al. Fonek (Alfons Cierocki) z Kartuz. Książka z tym mottem wyszła w sierpniu 1931 r. Labuda nawiązał też wtedy współpracę z „Gryfem”, czwartym wcieleniem pisma, które założył w 1908 r. sam Aleksander Majkowski, i zaczął redagować jego dodatek comiesięczny pt. „Gryf Kaszubski”. Od października 1931 r. do września 1932 r. Labuda wydał 12 numerów tego dodatku, który miał być głosem działaczy ZRK. Publikował w nim po polsku i kaszubsku, zamieszczał szkice historyczne i językowe i wiersze, a przede wszystkim krótkie opowiastki, które nazywał felietonami. Już w pierwszym numerze, na ostatniej stronie pojawił się tytuł Guczóv Mack gôdô. Narodził się ten sławny bohater – alter ego autora. Ogółem w „Gryfie Kaszubskim” pojawiło się 10 tych felietonów. Połowę z nich Labuda wydał własnym nakładem w Kartuzach w dwóch rzutach w 1933 i 1934 r. w małym bibliofilskim tomiku pt. Kąsk do smjéchu, dodając krótki wstęp i zabawny wiersz-fraszkę Kątôr ë żabë. Powoli jednak bohater i jego autor zaczęli zdobywać sobie popularność i Labuda kontynuował pisanie felietonów przez wiele lat aż do końca życia. Napisał ich ponad 300. W 1935 r. ukazała się też kolejna książka z utworami „Aleksa” – 7 jego wierszy, m.in. Marsz Zrzeszeńcóv, Rok stari i „Wojczenasz”, włączył Trepczyk do wydanego wtedy zbioru pt. Kaszebskji pjesnjôk. Dzél I (Rogoźno Wlkp. 1935). W tamtym okresie działacze ZRK przejmowali zadania rozpoczęte przez młodokaszubów. Aleksander Labuda należał niewątpliwie do czołowych zrzeszeńców. Podkreślał, iż zrzeszińcy w istocie pragną dla swych ziomków jedynie: równych praw, bytu wolnego, szacunku dla wartości dziedzicznych, dla języka i zwyczajów – wszystko po to, by nie utracić kaszubskiej tożsamości. Ale nie znaleźli zrozumienia. Władze oraz konkurencja w postaci Związku Obrony Kresów Zachodnich (późniejszego Polskiego Związku Zachodniego) doprowadziły do zamknięcia „Gryfa Kaszubskiego”, a dwa lata po nim przestał wychodzić – już na zawsze – sam „Gryf”. Aleksander Labuda zdobył jednak cenne doświadczenie i nie odpoczywał długo. W marcu 1933 r. ukazała się ulotka z nagłówkiem Kaszubi!… reklamująca nowe czasopismo – „Zrzesz Kaszëbskô” (Kaszubską Więź), a w maju pierwszy numer. Ulotka głosiła, że jest to „pierwsza i jedyna gazeta redagowana w duchu kaszubskim!” Z przerwami i przygodami „Zrzesz” i jej dodatek „Chëcz Kaszëbskô” ukazywały się do wojny – najpierw w Gdyni, potem w Kartuzach i Mirachowie. Przez ostatnie 3 lata był to miesięcznik z siedzibą w Kartuzach. Wydano ok. 120 numerów. Z jednej strony pismo stało się organem prasowym ZRK, z drugiej zaś – działalność samego Zrzeszenia sprowadziła się głównie do wydawania „Zrzeszë”. Podporą jej był niewątpliwie Labuda – główny redaktor i spiritus movens tych posunięć. Dzięki niemu to niepozorne pismo, wydawane do tego w niewielkim nakładzie, głośno propagowało sprawy kaszubskie i kulturę (m.in. drukowało fragmenty powieści Żëcé i Przigode Remusa A. Majkowskiego), ale wzbudzało też kontrowersje oraz przeciwdziałania władz. Labuda kontynuował w „Zrzeszë” publikowanie artykułów historycznych, kulturalnych, nowelek i wierszy, jak również felietonów Guczóv Mack gôdô, ale często zabierał głos na tematy aktualne: polityczne, społeczne i in. Redagował stałą rubrykę Trybuna Ludu Kaszubskiego. Stanowcze poglądy Labudy, a także liczne wystąpienia publiczne, niekiedy na granicy ekscesu, powodowały ataki władz i przeciwników, konfiskaty, kary aresztu i grzywny. Pismo było dokładnie śledzone przez władze. Z kolei zrzeszińcy też nie stosowali taryfy ulgowej i atakowali niemal wszystkich, którzy mieli inne zdanie, w tym działaczy-folklorystów, ks. Bernarda Sychtę, a nawet swego wychowawcę – ks. L. Heykego. Niekiedy nie przebierali w słowach i przyklejali przeciwnikom etykietki „wrogów” czy nawet „zdrajców”. Te same epitety dla każdego znaczyły co innego, nie można ich też pojmować w ich dzisiejszym znaczeniu, ale niewątpliwie walka na słowa była w owych czasach bardzo ostra, choć nie można powiedzieć, że dała więcej dobrego niż złego. W „Zrzeszë Kaszëbsczi” narastały też trudności materialne. W 1936 r. A. Labuda zaczął starać się o pracę w Urzędzie Skarbowym w Toruniu, którą rozpoczął w roku następnym. Do Torunia przeniósł się z Kartuz. Działał tam w Stowarzyszeniu Miłośników Kaszubszczyzny „Stanica”, wstąpił do PZZ, szukał pracy w radiu w Toruniu, próbował organizować nowe wcielenie ZRK pod nazwą „Zrzesz Naszińcov”. Przed wszystkim jednak pisał – głównie do „Zrzeszë Kaszëbsczi”, którą redagował wtedy F. Marszałkowski, korespondował też obficie z towarzyszami bojów. W latach 1938-39 publikował mniej, nieco złagodził, a nawet zmienił pewne swoje poglądy, ale przygotował też poważną pracę: Zasady pisowni kaszubskiej ze słowniczkiem ortograficznym. Wyszła ona w Toruniu przed samą wojną, oczywiście za pieniądze autora. Wydrukowano ponoć 1000 egzemplarzy, ale 900 z nich spalili Niemcy zaraz po wkroczeniu do Torunia. Resztę Labuda zdołał rozprowadzić wśród znajomych i zainteresowanych. Kilka egzemplarzy przetrwało do dziś. 10 lutego 1938 r. umarł duchowy nauczyciel Labudy – Aleksander Majkowski. 14 lutego pożegnali go Kaszubi na cmentarzu w Kartuzach. Aleksander Labuda przysiągł nad jego grobem: „Nad prochami sp. Wumarłiho, dr Aleksandra Majkovskjiho, kaszebskjiho knjeza z decha, przed Bogę v Trojcë Przenosvjętszi przësigaję mjonę zrzeszińcov na tę Stanjicę, na Czorniho Grifa, że vedle volë ë żëczenjô Wumarłiho starżę mjec będę nad njeskazetelnoscą norodni deje v kaszebskjich zajmach trzeciho pokolenjô ? do kuńca miho żëcô. Tak mje dopomożë Bóg!” Oprócz spraw duchowych zrzeszińcy postarali się o przyznanie jeszcze w tym samym roku rządowego „dożywotniego zaopatrzenia wyjątkowego” żonie i dzieciom Majkowskiego – interweniowano u samego prezydenta Mościckiego. Do Warszawy wybrała się w tym celu delegacja zrzeszińców, która zrobiła wielkie wrażenie. Imponująco wyglądał zwłaszcza wysoki i potężny Ignacy Szutenberg, w czarnym cylindrze jak i cała delegacja. A sam Labuda wspominał, że musiał swój cylinder wyłożyć gazetą, żeby mu nie spadł. We wrześniu 1938 r. kolejnym miejscem pracy Labudy stał się Podgórz, południowa dzielnica Torunia za Wisłą. Został nauczycielem w szkole nr 15 i pracował tam cały rok.
Wybuch wojny zastał go na wakacjach w domu rodzinnym w Stryszej Budzie. Udał się do Kartuz, Wejherowa, a potem Gdyni, gdzie przesłuchiwała go niemiecka policja. Wrócił do domu i pracował jako nauczyciel pomocniczy w Mirachowie, Bączu i Szopie. Zaś w początkach 1941 r. zagroziło mu gestapo, które szukało go w związku z jego przedwojenną działalnością w PZZ. Został natychmiast zwolniony z pracy. Na Labudę wpłynął też donos tyczący jego nieostrożnej, krytycznej wypowiedzi o Hitlerze. Ostrzeżony w porę przez pewnego Niemca pisarz szybko zgłosił się do Wehrmachtu i w ten sposób uniknął aresztowania przez gestapo. Było to na samym początku czerwca, jeszcze przed wojną ze Związkiem Radzieckim. Labuda przeszedł przeszkolenie w Szczecinku i Bydgoszczy, a potem przydzielono go do Magazynów Zaprowiantowania Warszawa Praga. Jako zwykły żołnierz trafił na teren Jugosławii (do Serbii), a służbę pełnił w zaopatrzeniu. Pozwalało mu to prowadzić interesy i pomagać partyzantom. Później przerzucono go do Grecji, a w 1943 r. znalazł się na wyspie Krecie, gdzie po zakończeniu wojny Anglicy wzięli go do niewoli. Przebywał w Egipcie i w obozie narodowościowym we Włoszech, a potem w Szkocji. Wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie dowodzonych przez gen. Władysława Andersa.
Z tej niechcianej emigracji wrócił 19 lipca 1946 r., kiedy to przypłynął do Gdańska. Natychmiast podjął pracę w szkolnictwie: od 1 września 1946 r. w Będargowie, a od 1951 r. w Częstkowie na stanowisku kierownika szkoły – tam też od 1952 r. mieszkał. Zaś w 1954 r. przeniósł się do Tłuczewa k. Strzepcza. W 1961 r. przeszedł na (nieco wymuszoną) rentę z powodu choroby płuc, a rok później na emeryturę. 3 czerwca 1964 r. przeniósł się z rodziną do Karwicy k. Lęborka, gdzie uprawiał rolę. 14 maja 1970 r. wrócił do Tłuczewa, gdzie przez pewien czas opiekował się dziećmi ze zbiorczej szkoły w Lini – w dawnym budynku szkolnym, w którym mieszkał, prowadził zajęcia zastępcze. Ten budynek, po prawie 10 latach starań, udało mu się na wiosnę 1978 r. kupić dla rodziny i w nim spędził ostatnie lata życia. Zaraz po wojnie starzy i nowi działacze kaszubscy wznowili wydawanie „Zrzeszë Kaszëbsczi”, tym razem w Wejherowie, prężnym przed- i powojennym ośrodku kultury regionalnej. Już w 1945 r. drukowali w niej teksty Labudy, częściowo wyjęte z archiwalnych numerów. Ale już w 1946 wrócił na łamy „Zrzeszë” sam Aleksander Labuda i jego sławne felietony. W jednym z nich zażartował: „Njima Zrzeszë bez Macka a Macka bez Zrzeszë”. Nowe wcielenie „Zrzeszë Kaszëbsczi” przetrwało do jesieni 1947 r., a Labuda zdążył wydrukować w niej prawie 30 swych sławnych kaszubskich felietonów oraz ok. 10 artykułów po polsku. Drukował też w „Chëczë”, która była jej cotygodniowym dodatkiem „leteracko-nawukovim”. Tam pisał o historii i dniu bieżącym Kaszub, zahaczał o politykę i sprawy kraju i świata, zamieścił też parę kaszubskich wierszy i artykuł o pisowni kaszubskiej. Po zamknięciu pisma władze ukarały go przeniesieniem do Częstkowa, prawdopodobnie za kaszubską anegdotę o Stalinie. 18 listopada 1947 roku Aleksander Labuda ożenił się z nauczycielką Jadwigą Kreft, córką rolnika z miejscowości Barwik k. Kartuz (ur. 31 stycznia 1918 r., zm. 16 czerwca 1997 r.). Rok po ślubie urodziła im się córka Mirosława, która zmarła w 1952 r. Wychowali sześcioro dzieci: Dagomirę (ur. 1949), Wartysława (1951), Ratybora (1953), Miłosławę (1954), Bogusławę (1956) i Jaromirę (1961). Pod koniec 1956 r. założono Zrzeszenie Kaszubskie (późniejsze Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie). Jego twórcami byli w równej mierze starzy zrzeszińcy, jak i młodzi działacze – wychowankowie Labudy. Pisarz wziął udział w spotkaniach przygotowujących powstanie organizacji, w tym w zebraniu organizacyjnym w Gdyni 28 października 1956 r., i natychmiast wstąpił do Zrzeszenia, by poświęcić mu część swych sił. W styczniu 1957 r. wybrano go jednogłośnie przewodniczącym koła tej organizacji w Strzepczu. Od marca 1958 r. był członkiem zarządu oddziału wejherowskiego Zrzeszenia (którego prezesem był J. Trepczyk). Po raz kolejny nie znalazł zrozumienia i zamiast współpracowników spotkał osoby sobie nieprzychylne, przez co zniechęcił się do tej organizacji. Chciał nawet z niej wystąpić na początku 1959 r. Labudę krytykowano m.in. za anachroniczne poglądy. Powodem niechęci była też jego wojenna przeszłość, choć w Wehrmachcie znalazł się w zasadzie trzon przedwojennych kaszubskich działaczy, m.in. Trepczyk, Bieszk i Marszałkowski. Z innych zrzeszińców to Rompski i ks. Grucza przebywali w Stutthofie, i były to właściwie jedyne represje, jakie dotknęły ten krąg. Być może przedwojenny separatyzm „zaowocował” na korzyść działaczy, ale po wojnie mogło to być niemile widziane. Aleksandra Labudę posądzano o podpisanie tzw. II grupy volkslisty (jako Kaszubie narzucono mu podczas wojny grupę III), w czym celował prof. Andrzej Bukowski. Labudę oskarżano też, nie po raz pierwszy, o nacjonalizm, szowinizm, separatyzm i antysemityzm, robiono też zarzut z przedwojennej współpracy z niemieckim badaczem Friedrichem Lorentzem oraz ze wstąpienia do armii Andersa. Przez kilka lat całą grupę zrzeszińców inwigilowano, a w grudniu 1960 r. przeprowadzono u Labudy – podobnie jak u Bieszka i Rompskiego – rewizję i rozpętano nagonkę. Władze naczelne Zrzeszenia Kaszubskiego dały wiarę materiałom zebranym i spreparowanym przez Służbę Bezpieczeństwa i – niemal jednogłośnie – usunęły pisarza z organizacji. Uchwałę tę analizowano dokładnie na posiedzeniach władz Zrzeszenia w 1971 r. i w listopadzie ją anulowano, ale Aleksander Labuda oficjalnie do ZK-P nie wrócił (choć spotykał się i pracował z kolegami ze Zrzeszenia, nieoficjalnie proponowano mu też powrót). Zaś w pełni zrehabilitowano pisarza dopiero w roku 2006! Do dziś zresztą kwestia ta budzi jeszcze niekiedy pewne kontrowersje. Pod koniec lat pięćdziesiątych sukcesem zakończyły się kilkuletnie starania Labudy o wydanie Słowniczka kaszubskiego, który ukazał się jako pomoc dla nauczycieli pracujących na Kaszubach. Wydały go Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych w 1960 r. w nakładzie 2000 egzemplarzy. Przedmowę naukową napisały Hanna Popowska-Taborska i Zofia Topolińska. Słowniczek zawiera objaśnienia ok. 2500 słów kaszubskich oraz ten sam materiał w układzie odwrotnym – poniekąd indeks haseł. (Fragment wspomnianego słownika i objaśnień do niego ukazał się wcześniej w dwutygodniku „Kaszëbë”.) Przez całe swe dorosłe życie Aleksander Labuda parał się twórczością literacką. Napisał kilkadziesiąt kaszubskich wierszy, spośród których wyróżnia się poemat narracyjny Reknjica, napisany w 1933 r., a opisujący walkę pogańskich Słowian z Niemcami. Na początku lat 30-tych pisarz opracował Ścinanie kani – scenariusz, wedle którego przedstawiono ten obrzęd w sobótkową noc 1931 r. w Dobrzewinie k. Szemuda. Ale lata przedwojenne przebiegały u Labudy pod znakiem publicystyki związanej z redagowaniem „Zrzeszë Kaszëbsczi”, być może dlatego spotykamy w jego spuściźnie sporo utworów niedokończonych lub celowo napisanych we fragmentach. Z pewnością wielokierunkowość prac pisarza-działacza musiała odbić się na spójności jego dorobku. W latach 60-tych Labuda znikł z życia publicznego. Po aferze w Zrzeszeniu utrudniano mu pracę nauczycielską i szybko wysłano na rentę, a potem – emeryturę. Zajął się więc sprawami rodzinnymi i gospodarzeniem, a pisał niewiele, m.in. kontynuował temat losów pomorskiego księcia Świętopełka Wielkiego, który już przed wojną podjął w kilku wierszach. Tym razem miała to być sztuka po kaszubsku. Wydaje się, że władze postanowiły przemilczeć niewygodnego działacza. W 1962 r. ukazał się Bedeker kaszubski Róży Ostrowskiej i Izabelli Trojanowskiej, w którym hasła „Labuda” nie było, a pisarza wspomniano tylko przy okazji omawiania kaszubskiego felietonu i piśmiennictwa. A bardzo drobiazgowa Historia literatury kaszubskiej F. Neureitera w I wydaniu nie wymienia ŻADNEGO samodzielnego artykułu na temat Labudy, więc najprawdopodobniej nie pisano ich wcale w latach 60-tych i 70-tych. Dotyczy to obu wersji – niemieckiej i polskiej – więc nie jest to efekt cenzury. Lepsze czasy dla Labudy nadeszły na początku lat 70-tych. W 1971 r. ukazały się dwa zbiory „gôdek” Guczowego Macka: Kąsk do smjechu oraz Zupa z kreszków. Każdy liczył 30 historyjek, w większości nowonapisanych, a więc również owoców lat 60-tych. Wydano je nakładem Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, obie zredagował Wojciech Kiedrowski, pierwszą z nich (1500 egz.) współfinansowało wejherowskie Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej. Wydaniu temu patronował Paweł Labudda (niespokrewniony z pisarzem), młodo zmarły pierwszy dyrektor muzeum, z zawodu nauczyciel (1941-1987). A autor zamieścił w książce także krótkie wskazówki dla czytelników. Podsumował je wprost: „Czytaj wjedno tak jak godosz doma”. W tym samym 1971 roku nowe opowieści z cyklu Guczóv Mack gôdô zaczęły pojawiać się w miesięczniku „Pomerania”. Są one najważniejszą częścią jego dorobku twórczego. Aleksander Labuda pisał je przez całe życie. Książka E. Kamińskiego podaje 363 tytuły felietonów z cyklu Guczow Mack gôdô. Część z nich może się pokrywać, bo niewiele się różnią tytułami, możliwe też, że niektóre traktują np. o tym samym wydarzeniu. Dokładnej liczby nie można podać, ale na pewno było ich ponad 350. Zachowały się 4 zeszyty szkolne, w których Labuda bardzo wyraźnie przepisał wszystkie wydane opowieści. Zeszyt drugi przeznaczony został na aukcję w 1988 r. i sprzedany, pozostałe trzy znajdują się w Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie. W tych latach Aleksander Labuda wrócił też do innych, poważniejszych prac literackich. W lutym 1974 r. znalazł się w składzie komisji do spraw kaszubskiej pisowni, gramatyki i słownika. Pracował w niej długo i ofiarnie, a w listopadzie otrzymał za to, wraz z 5 innymi osobami, nagrodę prezesa ZK-P Jerzego Kiedrowskiego. W 1973 r. felietony A. Labudy znalazły się w wydanej w Niemczech przez Ferdinanda Neureitera Antologii kaszubskiej, a dawne wiersze (Cąg roku i 6 innych utworów) trafiły krótko potem do gdańskiego zbioru kaszubskiej poezji pt. Modra struna, który opublikowało Wydawnictwo Morskie w ilości 2000 egzemplarzy. Zaś w 1974 r. wyszedł trzeci, największy tom felietonów Labudy pt. Kukuk – prawie 60 historyjek. Gdański oddział ZK-P wydał go w nakładzie 2200 sztuk, a dystrybucją zajął się „Ruch”. Guczow Mack trafił więc do kiosków z prasą – był to kolejny niespodziewany zakręt w karierze Aleksandra Labudy. Kolejny tom, Chochołk – 45 opowiastek, 2000 nakładu – wyszedł w 1979 roku. W 1975 r. pisarz otrzymał medal „Zasłużonym Ziemi Wejherowskiej”, w 1976 roku został członkiem Związku Literatów Polskich, w 1977 odebrał Medal Stolema, największe odznaczenie kaszubskie, a rok później medal „Zasłużonym Ziemi Gdańskiej”. W 1979 r. w Wejherowie ukazało się okolicznościowe, przygotowane przez Edmunda Kamińskiego, wydawnictwo kaszubskie pt. Pasja twórczego życia (nakład 400 szt.), które poświęcono trzem twórcom Pomorza: Marianowi Mokwie, Janowi Trepczykowi i Aleksandrowi Labudzie. Przedrukowano w nim pierwszy opublikowany wiersz Labudy Wałë. Ten sam wiersz dwa lata wcześniej trafił do zbioru kaszubskiej poezji Westrzód dôczi wydanego w Wejherowie. Pod koniec 1979 r. Jerzy Stachurski opublikował w piśmie „Punkt” krótki wiersz-impresję w hołdzie Labudzie pt. Z Guczowim Mackem przë jednym stole. (Po śmierci twórcy wiersz o nim pt. Wdôr napisała też jego córka Jaromira; ukazał się on w 1986 r. w jej zbiorze Kôrba cëchotë.) Również w 1979 r. wyszło trzecie wydanie Bedekera kaszubskiego R. Ostrowskiej i I. Trojanowskiej – praktycznie powtórka wydania drugiego, opublikowanego w 1974 r. w nakładzie 10 tys. egzemplarzy. W obu edycjach opisano działalność i twórczość A. Labudy. Druga książka miała 20 tys. nakładu. A dłuższą sylwetkę pisarza i omówienie jego utworów zamieścił Ferdinand Neureiter w wydanej w Niemczech w 1978 r. Historii literatury kaszubskiej. Jej polskie tłumaczenie ukazało się krótko po śmierci Labudy, którą odnotowano w przypisie.
Ostatnie lata życia były u pisarza bardzo pracowite. Składał wielki słownik kaszubsko-polski i polsko-kaszubski, który został wydany już pośmiertnie, spisywał dzieje Zrzeszenia Regionalnego Kaszubów, kręgu zrzeszińców, „Zrzeszë Kaszëbsczi” i swoje własne, a w „Pomeranii” publikował cykl Naji dëchë – swoisty słowniczek kaszubskich wierzeń. W 1979 r. wziął udział w spotkaniach kaszubskich literatów w Łączyńskiej Hucie, a jego referat opublikowano rok później w periodyku ZK-P. Labuda musiał też ponownie bronić się przed atakami prasowymi prof. Bukowskiego, w czym pomagało mu wielu publicystów i działaczy kaszubskich, m.in. Wojciech Kiedrowski i Lech Bądkowski. Grupa jego obrońców opublikowała pod koniec sierpnia 1981 r. w „Głosie Wybrzeża” dramatyczny artykuł Aleksander Labuda nie był „volksdeutschem”, kilkakrotnie zabierał też głos sam pisarz. W tych latach „Aleks” pisał też wierszowaną parafrazę Nowego Testamentu, której dał tytuł Ewanielskô spiéwa; planował napisać 5 jej części. Niektórych prac nie dokończył, ale do ostatka nie wypuszczał pióra z ręki. Pod koniec życia Aleksander Labuda podupadł na zdrowiu – chorował na wątrobę. Zmarł 24 października 1981 roku w szpitalu w Wejherowie. Pochowany został na cmentarzu w Strzepczu, obecnie spoczywa tam we wspólnym grobie z żoną Jadwigą, zm. 19 czerwca 1997 r.